niedziela, 30 marca 2014

Jak być pozytywnym w blogosferze?

Cześć słoneczka!
Post zawiera średnią dawkę(ale zawsze!) ironii. Zaleca się wyczilowanie i nie branie niczego do siebie. :)

Pytanie w tytule chodzi za mną ostatnio i nie daje mi spać. Zastanawiam się długo, często i gęsto co robić, by być optymistycznie nastawionym do blogosfery, albo jakim trzeba być człowiekiem. Bardzo często jesteśmy nawet na dobrej drodze i czynimy kroki w dobrym kierunku, wtedy pojawia się pan ktoś lub pani ktosia i spychają nas z obranych torów. Ale skąd to wszystko i o czym ja właściwie piszę? Sprawdźcie sami!

Ludzie od dawien dawna zwykli wytykać sobie błędy. Że ta jest za szeroka i nie mieści się we framudze drzwi, że tamta ma pryszcze większe niż powierzchnia Wezuwiusza (taki wulkan), a ktoś jeszcze inny po prostu śmiał wyskoczyć w skarpetach koloru papuciasto-gluciastych w fioletowe prążki do żabki po drugiej stronie ulicy. Zlinczujmy ich zatem i nabijajmy się. A co! BO możemy! Wszyscy jesteśmy przecież idealni.

Mało Wam? Okej, mam lepsze historie. Pani ktosia prowadzi bloga o ktosiowym życiu, czyli typowy lifestyle. I ktoś pani ktosi wytyka nagle, że nagłówek zrobiła wykorzystując zdjęcie z internetu. No co za małpa! Kolejna do zlinczowania! Toć to porażka nad porażkami! Mało tego! Ta pani ktosia to się nawet przyznała przed wszystkimi, że grafik z niej żaden, zatem prosiła tylko o to, żeby bez zbiorowego opierdalu się obeszło (za przeproszeniem) i by szanowna publika przymknęła oko na pewne niedociągnięcia. Ależ oczywiście, że przymknęła.

Są takie chamskie baby, bloggerki, co jeżdżą na zjazdy bloggerskie i zbierają darmowe kosmetyki, robią z nich potem rozdania, lub sprzedają, a wszystko po to, żeby ilość obserwatorów rosła w górę. Jeszcze, żeby było mało, jak się nie dostaną na takie spotkanie to próbują doprowadzić(w pojedynkę lub całą armią), by do spotkania nie doszło. Koniec końców dostają (zasłużony) lincz publiczny, a potem sprawa ucicha i wszystko jest jak dawniej. Ale obserwatorów mniej. I stałych czytelników znów brak. Niedobrzy czytelnicy, oj, oj.

Jeszcze fajniejsi są autorzy blogów, którzy nie mają zielonego pojęcia o tematyce, w którą próbują się wkręcić. O, tak jak ja :) Żartuje, oczywiście, bo ja pod żadną kategorię nie podchodzę. Ale spójrzcie na pierwszy lepszy blog, ktoś kiedyś nawet wrzucił na swoim fan page'u link. Laska recenzuje produkty-próbki, które, rzecz jasna, dostała za free. I są to produkty typu żel pod prysznic, szampon do włosów i papier toaletowy (wiem, nikt nie daje próbek). I moje pytanie: jaki jest sens recenzować coś, co każdy zna i ma w domu? To tak, jakby napisać recenzję ładowarki do telefonu. Serio? Czy jest ktoś, kto ma potrzebę znać obsługę ładowarki? Jeżeli jest- śmiało, łapka w górę! Przeproszę osobiście.

No i są tacy, którzy non stop piszą posty o tym kto jest zły, a kto nie dobry. Aktualnie jestem w tej grupie tylko przez ten post, który właśnie czytacie. Nikomu wolno nakazywać i zakazywać co pani ktosia z panem ktosiem robić powinni, jak się prowadzi bloga. Można dawać wskazówki, owszem. Nie powinno się jednak pisać ' Nie możesz mieć tła w kwiatki/ Możesz przeklinać do woli ' . Każdy pilnuje swojego interesu i nie wciska swego nosa pod cudzą pachę (bo można się nieźle przejechać!)

I teraz, kiedy zdajemy sobie sprawę z tego, że każdy jest inny, że każdy kieruje swą chciwość w innym punkcie możemy w końcu odpierdzielić się do tych biednych ludzi i dać im spokój. Nie mówię tu o skrajnych sytuacjach, w których blogerka niszczy spotkanie nastawione głównie charytatywnie (więcej np. tu). Mówię o sytuacjach, w których pani skopiowała zdjęcie z internetu i wrzuciła je w nagłówek, albo zwyczajnie nie wkleiła swojego zdjęcia, bo ceni sobie autorską prywatność.

To tyle. Zastanówcie się nad tym i wypowiedzcie, miałam potrzebę się rozpisać, zastanowić nad tym tematem i oficjalnie czuję się spełniona :) Żeby było jasne i oczywiste, to nie mówię, że WSZYSTKIE BLOGERKI/RZY tacy są. Nie napisałam tych 'przemyśleń' na przykładzie danej postaci (no, poza jednym podpunktem).
A tak w ogóle, mam dzisiaj 19ste urodziny. Jipiiii! Ostatnie naste, ahh ten czas leci.
P.S. Skinny w bikini będzie kontynuowane na osobnym blogu, który będę prowadzić razem z Monnie :) Na dniach, gdy ustalę więcej informacji, wszystko Wam przekażę :)

Miłej, słonecznej niedzieli :)


środa, 19 marca 2014

O polskiej służbie zdrowia, czyli mój pierwszy raz na izbie przyjęć

Hej, moi drodzy!
Dzisiaj nic przyjemnego tu nie przeczytacie. Będzie mnóstwo narzekania i moja (mało ciekawa) historia o wypadku, jaki miałam kilka dni temu- jakie są jego konsekwencje i, najważniejsze, co tak właściwie się stało? Jeżeli jesteście ciekawi, czytajcie dalej.

Zacznę może od faktu, o którym praktycznie nikt w blogosferze nie wie (bo się jeszcze nie chwaliłam), że mieszkam/pochodzę z Bydgoszczy (kuj.-pom.). Jeżeli ktoś nie kojarzy tego miasta, to może takie hasełka jak: ZAWISZA, czy Wyspa Młyńska co nie co podpowiedzą. Ale do rzeczy... 

Historia jest taka, że moja mama, farmaceutka z wieloletnim doświadczeniem i przeogromną wiedzą na temat wszelkiego rodzaju leków nigdy nie mogła znaleźć sobie pracy w tym pięknym mieście. Niestety (albo i stety) pojawiła się okazja pracy w Solcu Kujawskim (kto wie/zna-łapka w górę!) i tam dojeżdżała przez lat osiem. Jak to w życiu bywa, pojawiła się nowa, lepsza oferta pracy. Możecie się domyślić, że mamusia szybko zrezygnowała z tej mieściny na rzecz innej, bliżej jednak leżącej wioski tuż za Bydgoszczą. 

Po co taka historia? A no po to, żebyście wiedzieli, drodzy czytelnicy, że moja mamusia musiała odebrać w poniedziałek z byłego miejsca pracy jakieś ważne dokumenty. Ja, kochana córka zasugerowałam, że przejadę się z mamusią- a co! Taka wycieczka to zawsze dodatkowe pięć minut czasu spędzonego razem. 

Wszystko fajnie, pięknie. Zostałyśmy przywitane ciastem i ciepłymi napojami. Czas się zbierać, dochodziła siódma, a w domu czekał piesek do wyprowadzenia. Ruszyłyśmy z powrotem na Bydgoszcz i niedaleko naszego mieszkania doszło do wypadku- rzecz jasna z naszym udziałem.

I powiem Wam, że jest to sytuacja śmieszna, bo (ja i mama) dostałyśmy tylko lekko w dupę (samochodu, oczywiście), a głowami odbiłyśmy się tak mocno od zagłówków, że zabrali nas w dwie różne karetki pogotowia. Szał, co? No i pojechaliśmy dwie ulice dalej do izby przyjęć szpitala, którego nazwy podawać nie będę z przyczyn oczywistych- mam zamiar ładnie tutaj nasmarować o tym miejscu. Pierwszy raz w karetce, pierwszy raz pobierali mi krew i pierwszy raz miałam założony kołnierz ortopedyczny (czy jaki tam). Spójrzcie, jak wyglądałam z moją mamą



A teraz ponarzekam... Siedziałyśmy trzy godziny bezczynnie tylko po to, żeby się dowiedzieć, że WSZYSTKO JEST CACY :) Cudownie, prawda? Ja wiem, że to jest nic, bo przecież ludzie i po 6 godzin tak siedzą... I nie najgorszy był czas, który zmarnowałyśmy, ale fakt, jak nieprzyjemnie tam było. Wiadomo, szpital to miejsce, gdzie zdrowi ludzie nie przychodzą, to nie jest miejsce do schadzek, kawiarnia czy kino. Tam ludzie cierpią, płaczą, umierają. Jedyne, czego chciałabym w takim miejscu to czystość. I taka czystość typowo sterylna. Z tym kojarzy mi się szpital: białe łóżka i szafki, miejscami zielonkawe czy brzoskwiniowe elementy. Podłoga wypucowana na błysk, a odwiedzający musi kupić worki na buty za dwa ziko w kulko-macie (huehue), albo ubrać nań te z biedry. I wolę taką sterylność, niż krew na podłodze, obsikany kibel i podłogę, ubrudzoną posadzkę itp. Chciałabym też troszeczkę życzliwości. Do prawdy, czy tak trudnym jest powiedzieć: "toaleta jest prosto i w lewo", zamiast "przecież mówię, że tam!"? Wymagam za wiele, okej. Pani była widocznie zmęczona siedzeniem przy komputerze, znowu okej. Ale w takim miejscu, jak szpital, czy izba przyjęć powinno się być wyrozumiałym dla pacjentów. I jeżeli ktoś ma charakter starej, wrednej baby, no to sorry winnetou, ale do pracy z ludźmi się nie nadaje i do takiej pchać się nie powinno. 

Okej, ponarzekałam, zwierzyłam Wam się i jest mi lepiej. Dodam jeszcze, że na mojej karcie 'wywiadowej' napisano, że narzekałam na ból szyi, gdzie wyraźnie zaznaczyłam, że boli mnie bania*. Żeby było lepiej, boli do dziś. Przeżyję, bo żyć muszę. A panowie z karetki byli całkiem, całkiem (mili) :)) 

A Wy? Macie jakieś ciekawe przygody z polską służbą zdrowia? Podzielcie się, powyzywam razem z Wami :)
Następny post będzie kolejnym z serii Skinny w bikini- nie przegap! :)
Buziaki!



*mam na myśli głowę, jakby co :P

czwartek, 13 marca 2014

Skinny w bikini #pośladki

Hej, hej i czołem!



Na wstępie chciałam tylko poinformować, że bardzo się cieszę z tak entuzjastycznego podejścia do skinny w bikini, czyli lata w bikini oraz z Waszego odzewu. Ćwiczenia, które przygotowywałam dla potrzeb poprzedniego posta(tak, jak i dzisiejszego) musiałam dokładnie, kilkakrotnie przemyśleć i przećwiczyć, by wszystko wyszło dobrze i po mojej myśli. Dlatego niesamowitą radość sprawiacie mi pisząc, że to, nad czym się napracowałam naprawdę komuś może się przydać. Jednak żeby nie przedłużać, zapraszam do dalszej części :)
Dzisiaj ruszamy z kolejną dawką ćwiczeń, tym razem na ciekawszą partię ciała- pośladki. Same się nie zrobią, dlatego ruszamy dupska sprzed ekranu i lecimy! 
źródło
Ćwiczenie #1
Stań w lekkim rozkroku. Załóż ręce na ramiona lub wyprostuj je. Wykonuj przysiady tak, aby linia graniczna kolan nie wykraczała poza linię palców u stóp. Ćwiczenie można wykonywać z obciążeniem, np. sztangą na karku, lub sztangielkami z rękoma ułożonymi wzdłuż ciała. Powtórz 20 razy.

źródło
Ćwiczenie #2
Na macie lub na podłodze przyjmij pozycję podpartą na kolanach i dłoniach. Plecy utrzymuj wyprostowane. Następnie wykonaj wykopy prawą i lewą nogą do tyłu (w górę) w 20-stu powtórzeniach na każdą stronę. Pamiętaj, by nie odkładać nogi na podłoże po każdym powtórzeniu- ćwiczenie wykonuj w jednym ciągu. 

źródło
Ćwiczenie #3
Na macie lub na podłodze przyjmij pozycję podpartą na kolanach i dłoniach. Plecy utrzymuj wyprostowane. Następnie wykonaj prawą i lewą (wyprostowaną lub zgiętą) nogą ruchy okrężne do zewnątrz. Ćwiczenie powtórz 20 razy na każdą stronę.

źródło
Ćwiczenie #4
Stań w lekkim rozkroku, następnie wykonaj wykrok prawą nogą. Wróć do pozycji wyjściowej i to samo wykonaj z lewą nogą. Pamiętaj, by schodzić kolanem przeciwnej nogi jak najbliżej ziemi (nie ma jej jednak dotykać!), a wykroki powinny być duże. Powtórz ćwiczenie po 20 razy na każdą stronę.

źródło


źródło
Zapamiętaj!
Ćwiczenia wykonuj w odpowiednim dla siebie tempie i dawaj z siebie zawsze 100%! Można je mieszać, dodawać lub odejmować ilości powtórzeń i serii- wszystko po to, byś czuła się najlepiej podczas ciężkiej pracy!
Ćwiczenia te możesz modyfikować na dowolny sposób, jak tylko zechcesz :) 

I co myślicie o tych ćwiczeniach? Podobają się? Lubicie? Ćwiczycie w domu, czy na siłowni? Informujcie na bieżąco, chcę znać Wasze zdanie na ten temat! I w razie pytań- walcie w komentarzach :) Buźka!

P.S. Zamieniam się w drugą Chodakowską... :)

czwartek, 6 marca 2014

Skinny w bikini #brzuch

Hej, hej, hej!

Na blogu Monnie rozpoczęła się akcja zatytułowana tak, jak mój dzisiejszy post, która ma za zadanie zachęcić jak największą liczbę osób do wzięcia się w garść i rozpoczęcia pracy nad swym ciałem :) Jako, że jestem zwolenniczką reklamowania tego typu przedsięwzięć stwierdziłam, że koniecznie muszę wziąć w tym udział, a co za tym idzie przekonać samą siebie do częstszych ćwiczeń i spożywania regularnych posiłków. Będę co jakiś czas wrzucać posty z propozycjami ćwiczeń na daną partię ciała, lub podrzucać linki do filmików, w których- moim zdaniem- będzie można znaleźć coś inspirującego :)



To co, żeby nie przedłużać, dzisiaj podrzucam ćwiczenia na partię brzucha, z którą najwięcej kobiet ma problemy, czyli brzuch. Jeśli jesteś zainteresowana, zapraszam do dalszej części notki :)
źródło
Ćwiczenie #1
Połóż się na podłodze, dywanie lub macie. Następnie oprzyj nogi o ścianę, krzesło czy taboret tak, aby Twoje zgięte nogi tworzyły kąt prosty. Unoś klatkę piersiową 'do połowy', by wykonać 'niepełne' brzuski. Pamiętaj, żeby trzymać ręce splecione na karku, a wzrok wbić w sufit- w ten sposób zabezpieczysz się przed niepotrzebnym obciążeniem odcinka szyjnego. Wykonaj 10-20 powtórzeń w odpowiednim dla Ciebie tempie (byle nie za wolno!)

źródło
Ćwiczenie #2
Połóż się na brzuchu na macie lub na podłodze. Unieś swe ciało tak, by ciężar opierał się na palcach stóp i łokciach. Pamiętaj, by zachować układ ciała w linii prostej. Wytrzymaj w takiej pozycji przez 20 sekund. Mięśnie brzucha muszą być cały czas napięte.

źródło
Ćwiczenie #3
Połóż się na podłodze lub na macie. Pod dolną część odcinka lędźwiowego/górną odcinka krzyżowego (nad pośladkami) podłóż jeżyk, lub gruby koc/ręcznik złożony w kostkę. Unieś nogi do góry, a następnie, trzymając brzuch napięty wykonuj nożyce pionowe. Wykonaj 20 powtórzeń, cały czas utrzymując napięty brzuch.
źródło
Ćwiczenie #4
Leżąc na podłodze lub na macie, unoś na przemian lewą nogę z prawą ręką tak, aby stykały się ze sobą. By było łatwiej odrywaj łopatki od podłoża (unoś plecy) tak, jak tu. Wykonaj 20 powtórzeń naprzemiennie LN-PR oraz PN-LR.  
źródło
Ćwiczenie #5
Usiądź na ławce lub brzegu kanapy (najlepiej twardej). Odchyl lekko plecy i unieś kolana tak, by Twoje plecy i nogi tworzyły kąt prosty. Następnie przyciągaj kolana do klatki piersiowej i powracaj do pozycji wyjściowej w energicznym tempie jak tutaj. Cały czas napinaj mięśnie brzucha. Wykonaj 10-20 powtórzeń. 
źródło

Różne ciekawe ćwiczenia znajdziecie na krótkich filmikach na instagramie @fit_trio, autorka tego instagramu osiągnęła niesamowite efekty, z resztą spójrzcie same, jest czym się inspirować:
źródło
Zapamiętaj!
Przy każdym ćwiczeniu oddychaj powoli, rób pełne wdechy i wydechy. Z niczym się nie śpiesz- obieraj odpowiednie tempo w stosunku do wytrzymałości Twojego organizmu. Każde ćwiczenie powtórz w pięciu seriach!

I co sądzicie o moich ćwiczeniach? Coś Was zainteresowało? A może macie jakieś uwagi lub pytania? Dajcie znać koniecznie oraz poinformujcie mnie, jeśli będziecie z tych ćwiczeń korzystać- byłoby mi bardzo miło :) 
W następnej notce będą pośladki, więc szykujcie się kobietki! 


P.S. Każdy może wziąć udział w tej akcji, wystarczy, że będziecie podrzucać Monnie swoje linki do postów :) 

poniedziałek, 3 marca 2014

Top 10 hitów internetu

...czyli moja krótka lista przebojów internetu, które utkwiły mi w pamięci. Filmiki, które rozbawiły mnie do łez oraz takie, które wymagały trzymania miski na kolanach. Zapraszam do oglądania :)

#1 Szczyt wampiryzmu
Nie, nie musicie tego oglądac. Sama ledwo dałam radę, ale mam mocne nerwy, więc mało co wywołuje u mnie odruch wymiotny. Dla tych, którzy się boją włączyc: nastolatka Giovanna Plowman, nie wiadomo skąd, lecz wiadomo gdzie (bo w łazience) bawi się w wampira, wysysając krew z własnego tampona. Dum dum dum... 

#2 Schlej się, a osraj się
Czyli o piwnym, facebookowym wyzwaniu, które polegało na wychlaniu (inaczej tego nazwac nie mogę) kufla piwa i następnie nominowaniu kolejnych trzech osób do tego zadania. Wszyscy wiemy jak to wyglądało, każdy z Nas widział co najmniej jeden tego typu film.  Ja jednak spotkałam się z wyzwaniem (m.in. skierowanym do mnie), które polegało na zrobieniu 30 pompek i zjedzeniu surowego jajka. Ja nie wykonałam tego wyzwania, gdyż może jest to ciekawa alternatywa dla pakerów i siłaczy, ale jajka (w życiu!) nie zjem surowego! Widziałam również jedną dziewczynę, która w swoim filmiku ogłosiła, że 'nominatorowi' odda kratę piwa, a sama zmieniła zasady na odmówienie modlitwy. Zdecydowanie moja ulubiona alternatywa- nawet, gdy jest się niewierzącym. 

#3 Mięsnie zjesz
Mięsny jeż, mięsny jeż- Ty go zjesz, Ty go zjesz! I w roli głównej moja ulubiona kucharka, do której nie mam żadnych zarzutów- po prostu kobitę wielbię! Ale KlejNuty zrobił niesamowitą sklejkę z Kuchennych Rewolucji, więc nie czułam się ani trochę winna, że śmiałam się do rozpuku.


#4 Józek z bagien
Oj tak, to była podstawówka, miałam wtedy Motorollę z klapeczką i ten kulerski kawałek wysłał mi kuzyn przez blutacza, albo podczerwień. Rzecz jasna poszło na dźwięk dzwonka- a jak! Za dzieciaka człowiek sobie nie zdawał sprawy jaką wiochę robi odpalając takie hiciory w parku, przy ludziach. Taa.

#5 Anty-talent
Ten pan przedstawia się sam. Nic dodać, nic ująć. I tak, nabijam się. I niech ktoś mi powie, że on ma jakąś chorobę, to przeproszę go osobiście. Ale chłopaka wyśmiali wielokrotnie, a on nagrywał covery dalej. To się nazywa zacięcie! Żebym ja tyle hartu ducha miała do lektur, oj żebym miała...

#6 Kicia
Nie wierzę, że tego ktoś mógłby nie kojarzyć. Sympatyczna kicia pędząca przez kosmos przy okazji sra sobie tenczo*. Słodko. A przy okazji, puszka zrobiła zajebisty mani właśnie z tym kocurkiem, zobaczcie tutaj.

#7 Zesraj się, a nie daj się
Masz mocne nerwy? Nie brzydzą Cię obsrane gacie? Oglądaj! Ale jestem pewna, że już to widziałeś/aś. Dlatego moja rada na przyszłość- nie ma co udawać, że się umie więcej, niż w rzeczywistości. W przeciwnym razie można skończyć na youtubie ze sraką w gaciach. Amen.

#8 I jeden, i dwa, i trzy...
Na jutube, na jutube-tube-tube-tube. Jak kupisz mi dżinsy, to zrobię Ci dżinsy. HEHE. Zna to każdy, albo pierwszą, albo drugą czy trzecią część, a może nawet i wszystkie. A jak nie znasz, to oglądaj- kiedyś ludzie się z tego śmiali. Teraz może polska hipsterka uznałaby to za passe i zwyczajnie zlała gęstym moczem.

#9 Oj, nie radzę
Kojarzycie gościa? Dobre filmiki robił (szkoda, że już nie), głównie te, w których prawił czego robić nie należy. Między innymi czego do kobiet mówić nie wolno. Damianero, jeżeli to czytasz- pamiętamy.

#10 F*ck!
No dobra, jestem wredna. Nabijam się. Ale z drugiej strony podziwiam dziewczynę, no bo tyle zacięcia ma w sobie. Za wszelką cenę próbuje przekonać i siebie, i Nas, że śpiewać potrafi (na moje coś by się z niej wyskrobało). Urzekło mnie to f*ck na 0:23- polecam!


Tak wygląda właśnie moja lista hitów/kitów internetu w przeciągu ostatnich lat.
A Wy, jakie macie swoje ulubione hiciory internetu? Moja lista jest w miarę długa, ale spokojnie znalazłoby się więcej. Podrzucajcie swoje propozycje w komentarzu. Buźka!


*tak wiem, że powinno być tęczą, ale jakoś tamta wersja bardziej pasuje.