czwartek, 15 maja 2014

Z pamiętnika maturzystki

Hej, cześć i czołem!

Jak było? Co wybrałaś? Trudne? Ile mniej więcej Ci punktów wyjdzie? Zdasz (xD)? Wszyscy zadają w koło te same pytania i nie ma co się dziwić- ludzi po prostu interesuje jak to mniej więcej wygląda. Postanowiłam, że zrobię tutaj taki mały pamiętnik, którego nie będę pisać w jeden dzień, a po każdej maturze. Jeżeli jesteście ciekawi, zapraszam dalej :)

PONIEDZIAŁEK 5.05.14 JĘZYK POLSKI pisemny
godz.6:30
Zadzwonił ten posrany budzik, wyłączyłam go i leżałam jeszcze z minutę. Kilka sekund później z pokoju obok dobiegł również dźwięk budzika, a potem była cisza, zwlekające się z wyrka cielsko i ociężale stawiane kroki, pomału, w stronę mojego pokoju. Otworzyłam jedno oko, żeby nie było, że nie śpie (z rana nie jestem zbyt komunikatywna, więc zapytania w stylu "Śpisz?" są mega drażniące), mama upewniła się jednak mówiąc "Wstawaj, bo nie zdążysz" i wyszła. Wstałam, poszłam do kuchni, zjadłam bułkę i wypiłam herbatę, żeby mi nie burczało w brzuchu (a mam do tego tendencję). Ale to nie ważne. Ważne, że miałam przeczucie. Coś w kościach mówiło mi "Przeczytaj streszczenie Potopu, bo diabli wiedzą", a więc wzięłam do ręki tą mini ściągę z Grega i czytałam. Może pół minuty mi zajęło. Wkręciłam się, to przeczytałam wszystkie streszczenia, a co! Ubrałam się, wyszłyśmy (dojeżdżam do szkoły godzinę, więc wolałam, żeby mama zwalniała się codziennie z pracy godzinkę, bylebym dotarła na czas) i ruszyłyśmy w siną dal. W samochodzie powtarzałam sobie style językowe, ale mniej skupiłam się na funkcjach.

Jakim zaskoczeniem były trzy pytania o funkcje na maturze, tego sobie nie wyobrażacie. A jeszcze lepszym był fakt, że przewidziałam obie lektury. Jak? Daty. Rocznice śmierci, narodzin. Polecam przyszłym maturzystom przejrzeć kalendarium- sprawdza się. W każdym razie wybrałam temat związany z Potopem, jak mi poszło okaże się w czerwcu.

Pierwsze co zrobiłam po przyjściu z matury, to rzuciłam się na słodkie. Potem był obiad i poszłam hasiu. A potem kuzynka namówiła mnie do sprawdzania odpowiedzi, więc zaczęłam i skończyłam na 3 z rzędu źle zrobionym zadaniu. Nie będę się stresować, bez jaj. To, że ktoś podał przykładowe odpowiedzi, bo myśli, że tak mogłoby być nie znaczy, że CKE to miało na myśli (heloł). Dlatego nie polecam sprawdzać nikomu, ani z matmy, ani z angielskiego. Lecę spać, jutro wstaję tak samo...

WTOREK 6.05.14 MATEMATYKA pisemna
godz. 6:30
Wstałam, jak gdyby nigdy nic, ubrałam się i ponownie samochodem dotarłam do szkoły. Dużo przed czasem. Pełny luz i przybory w ręce. Na sali też. Początkowo zastanawiałam się czy to jakieś jaja, bo wszystko wydawało się być za trudne. Do zadań otwartych podchodziłam po kilka razy- w rzeczywistości każde zrobiłam i jestem prawie pewna, że dobrze. Chociaż nie wiem, czy mój turysta mógłby iść tak wolno, ale patrząc na to, że wchodził pod górę mogłabym się uprzeć, że jest to możliwe.

Z tą maturą nie mam złych wspomnień. Lubię matmę, może nie od zawsze, ale chociaż od liceum. I mimo tego, że matury nie zawsze dobrze mi wychodziły, to pod koniec roku zmobilizowałam się i testy pisałam śpiewająco.

Przed angielskim też się nie bałam, więc byłam na przejażdżce rowerowej, szwendałam się po osiedlu i tak dalej. Zasnęłam spokojnie.

ŚRODA 7.05.14 JĘZYK ANGIELSKI pisemny
godz. 6:30
Podobnie jak w dniu poprzednim, wstałam, wyszykowałam się i poleciałam. Egzamin w ogóle mnie nie stresował, bo na angielskim jeszcze nigdy w życiu się nie przejechałam. Tym razem było podobnie i wyników nie sprawdzam, bo i tak jestem pewna że będzie bliżej do 100%, niż do 30% (skromna ja, a co!)

godz. 11:20
Cholera, o 14:00 rozszerzony- co mam robić te trzy godziny? A, już wiem! Pójdę spać na ławce, jak menel!

godz. 17:00
Wizja powrotu do domu o tej godzinie wydaje się być coraz bardziej zniechęcająca. Ale co zrobię? Wsiadam w ten autobus i jadę do domu. Godzinę. Tak, godzinę.

Pod wieczór z kolei miałam mały stres z tytułu następującej części ustnej również z języka angielskiego. Wzięłam podręcznik w obroty i zaczęłam sprawdzać moje vocabulary. Okazało się, że na poszczególny dział podręcznikowy nie wiedziałam może kilku słówek, więc uspokoiłam się, wpierdzieliłam tabliczkę czekolady i poszłam spać.

CZWARTEK 8.05.14 JĘZYK ANGIELSKI ustny
godz. 6:30
Od momentu, gdy wstałam, przechadzałam się od ściany do ściany myśląc 'A co, jeżeli trafię na jakiegoś ptaka? Na przykład mewe? Nie wiem k$%^a, jak jest mewa!' Oczywiście mama uspakajała twierdząc, że akurat ja angielskiego bać się nie muszę. Miała racje.

Jeszcze przed wejściem do sali stukałam dowodem o dłoń i oglądałam zdjęcia na korytarzu. Potem padło moje nazwisko i nic już nie pamiętam... Dobra, żartowałam. Pamiętam wszystko. Na początek pytania rozgrzewające w stylu 'Kto jest najważniejszą dla Ciebie osobą i dlaczego?', a potem był zestaw. Trzy zadania. Pierwsze z chmurkami: moja egzaminatorka to nagle moja koleżanka z wymiany zagranicznej, przyjeżdża do mojej szkoły i co? I mam jej powiedzieć jak będzie wyglądać: zakwaterowanie, wyżywienie, zajęcia szkolne oraz co zwiedzimy. Dla mnie proste. Dalej opis obrazka: pokaz mody. Nie byłam pewna co powiedzieć, to dodałam że jest sezonowy na wiosnę, chociaż nie jestem pewna, bo pani po środku ma czapkę zimową. Najważniejsze, że mnie zrozumiano. I ostatnie zadanie, to wybór plakatu dotyczący palenia papierosów, który najlepiej do mnie przemawia (why/why not?) Wybrałam pierwszy, ale potem zgłupiałam bo stwierdziłam, że jednak wolę trzeci. Kilka pytań końcowych i po maturce. 93/94% :) Wybaczcie, że się chwalę, ale to jedyny wynik, którym będę mogła się pochwalić, haha!

CZWARTEK 15.05.14 JĘZYK POLSKI ustny

Nadszedł dzień egzaminu, którego obawiałam się najbardziej. W ciągu kilku ostatnich dni widziałam dwadzieścia postów na facebooku o treści 'Jak wszyscy, to wszyscy- 100% z ustnego polskiego :)' A jak ja się z tym czułam?

Poza tym, że byłam przygotowana i nie powinnam się bać niczego i nikogo, to jednak nerwy robią swoje i miałam wrażenie, że zemdleję. Jeszcze przed wejściem do sali gadałam mojemu koledze całą prezentację, która zajęła mi 10 minut- na egzaminie zaś mówiłam z jakieś 7. Dostałam speed'a niesamowitego! Ja nawet nie wiem czy te panie na spokojnie wyłapały co i jak. No i jedna z pań, która była spoza szkoły chyba mnie nie polubiła i kazała mi praktycznie mówić to samo, co prezentowałam. Tylko pytanie ' Po co ja to prezentowałam, jak nie wychwyciła tych elementów?' cisnęło mi się na usta. No, ale zdać zdałam, a to najważniejsze.



Teraz, będąc po maturach odpoczywam, mam cztery i pół miesiąca na pisanie postów dla Was oraz pracę nad moim i Monnie małym projektem, czyli Skinny W Bikini na osobnym blogu. Tak, od teraz jesteśmy tam i zachęcamy do przyłączenia i wspólnych ćwiczeń.
A Wam jak matury poszły? Dajcie znać! W końcu to wciąż świeży temat :)